Freestylers (UK)

Freestylers wrócili i pokazują teraz kto tu naprawdę rządzi! Uzbrojeni w rozsadzający głośniki bas, rave’owo-klawiszowe riffy, wgniatające w ziemię i walące po głowie breakbeatowo-hardcore’owe beaty, 2-stepową synkopę, obowiązkowe i jak zawsze śpiewne pyskówki ragga oraz reggae’owo-hiphopową poetykę. To już nie jest klubowa muzyka. To muzyka na stadiony, która swą energią spokojnie przyćmiłaby takie AC/DC czy Metallicę.

Freestylers brzmią dziś masywnie, porywająco i ekscytująco jak nigdy wcześniej. Na pewno również dojrzalej. Co ciekawe, grupa nie boi się sięgać także po bezwstydnie popowe i słoneczne melodie, będące kolejnym novum w twórczości zespołu, nie mającego nic wspólnego z koszmarnym fińskim tworem Bomfunk MCs (to ci od potwornego hitu „Freestyler”). Dodatkowo na albumie pojawiają się również śpiewające panie (Petra, Valerie M), łagodzące swym głosem potężną i napakowaną adrenaliną muzykę.

Jak twierdzi Cantor, główny producent Freestylers, „Pessure Point” to płyta jego marzeń, na której udało mu się pomieścić i połączyć wszystkie swoje muzyczne fascynacje: te z przeszłości i z teraźniejszości. Otrzymaliśmy więc prawdziwy soniczny koktajl Mołotowa, z hukiem i bardzo efektownie wysadzający w powietrze dźwiękowe podziały oraz granice.

Czas wkroczyć w strefę permanentnej balangi. Z rękami w górze...

Źródło: www.nuta.pl